najlepsze było, kiedy Maja dostała zaproszenie i mówię do niej: Maju, no to musimy kupić jakiś prezent Zuzi (ma też pięć lat), tylko co? a moje dziecko do mnie: no jak to co, kupimy misia i uszyjesz jej torebkę!
hahahahaa, spryciarka mała:) no, ale faktycznie uszyłyśmy tę torebkę, Maja zaprojektowała.
a tak wyglądała Maja po powrocie z imprezki:
ps. mam na jutro zamówienie kolejnej torebeczki dla małej damy, tym razem dwulatki. więc pewnie pokażę efekt:)
fajowa córa ! ;)
OdpowiedzUsuńtorebeczka też fajna jako prezencik ;P
Jak te małe dzieci już się lubią stroić :) i wiedzą co dobre. Rośnie mała projektantka :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie do Ciebie trafiłam, piękne rzeczy robisz!Oczywiście będę obserwować!
OdpowiedzUsuńJa już te pierwsze wyjście syna mam za sobą i teraz przyjmuję to ze zdecydowanie większym spokojem. Pozdrawiam.
dorota: pierwszy raz jest najgorszy, hehehe, chyba przez to, że na codzień nie zauważamy ze te nasze dzieci tak szybko dorośleją:(
OdpowiedzUsuńsylawia: noooo, a bo tak smutno i nudno było:)
ciekawa odmiana na blogu ;)
OdpowiedzUsuńa co do torebeczki to godna księżniczki ;p