[*]
Dzisiaj będzie bardzo smutno, ale i tak czasem musi być…
Żyjemy na świecie gdzie każdego dnia, każdej minuty dzieje
się coś złego, coś tragicznego, co moment ktoś na świecie umiera, a my słyszymy
o tych wszystkich okropnościach z telewizji, gazet, internetu. Czytamy to na co
dzień i… może na chwilkę się zatrzymamy, może jakaś refleksja nas ogarnie, bądź
złość na ten świat. Może skomentujemy, może podyskutujemy chwilę z sąsiadem,
ale za moment o tym zapominamy i biegniemy dalej, ciesząc się, że nas to
ominęło, nas to nie dotknęło. Ja też tak robiłam, do wczoraj. Wczoraj widziałam
coś, czego nie mogę zapomnieć, coś, czego obraz mam ciągle przed oczami i nie
mogę się z niego otrząsnąć.
Pracuję w rynku w moim mieście, jest tu strefa ograniczonego
ruchu, ale zakazu wjazdu nie ma, poza tym jest pełno sklepów, więc ciągle
wjeżdża jakieś zaopatrzenie, normalka. Poza tym wiadomo, rynek w dzień tętni
życiem, ludzi pełno, dzieci biegają. Wczoraj już miałam wychodzić do domu,
kiedy usłyszałam potworny krzyk mężczyzny. Pierwsza myśl – biją się jakieś
pijaki. Patrzę przez okno, a tam
mężczyzna klęczy nad kimś na ziemi, krzyczy, potrząsa, patrzę - a to dziecko! Małe
bezwładne ciałko i ojciec krzyczący: błagam cię, otwórz oczy, nie umieraj,
obudź się! To było straszne, potworne, ten krzyk słyszę do teraz, nieludzki, rozpaczliwy, potworny
krzyk ojca. Za chwilę masaż serca, pełno krwi, policja, ludzie, strażnicy
miejscy, dwie karetki i ten miotający się ojciec, płaczący, krzyczący…
dziewczynka, sześcioletnia, została potrącona przez samochód dostawczy
wjeżdżający do rynku. Kiedy ją zabierali w karetce, jeszcze żyła. Ale tylko
jeszcze półtora godziny...
Nie mogę o tym zapomnieć, sama mam dwoje dzieci, oprócz tego
że pracuję to jeszcze mieszkam też w rynku. to miejsce było takie bezpieczne, tak
nam wszystkim się wydawało, dzieci się tam bawią, biegają naokoło fontanny, to
było normalne. Nieraz moje dzieci tam biegały… już tak nigdy nie będzie, to już
się skończyło.
Wyobraźcie sobie, że ten ojciec z córką byli mieszkańcami
Łodzi, przyjechali do Wałbrzycha, przyjechali na chwilę do rynku, samochód
który śmiertelnie potrącił dziecko, był na rzeszowskich rejestracjach – niech ktoś
mi powie, że to nie było jakieś tragiczne, niezrozumiałe przeznaczenie?!
Nie mogłam się wczoraj pozbierać, to chyba była jakaś forma
szoku, płakałam cały wieczór, próbowałam się znieczulić, spędziłam wieczór z
przyjaciółmi, z drinkami, nic nie pomogło, zasypiałam z tym obrazem przed oczami…
Wcześniej wieczorem poszłam z sąsiadką zapalić znicze w
miejscu tego zdarzenia, za chwilę za nami ludzie zapalali kolejne…
Chcę zapomnieć ten widok małego bezwładnego ciałka, nie chcę
słyszeć głosu tego zrozpaczonego ojca… nie mogę...
12 komentarze
Bardzo, bardzo smutna sytuacja... Ale takie rzeczy się zdarzają. Ważne, by w takiej sytuacji umieć zachować zimną krew, aby spróbować pomóc ;)
OdpowiedzUsuńżycie potrafi być zawrotne...
OdpowiedzUsuńmiałam ciarki czytając to...
OdpowiedzUsuńBardzo smutne, czytając przechodziły mnie ciarki. Okropne przeżycie.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się kochana
Straszne - aż łzy się cisną do oczu - taka okrutna rzeczywistość.....
OdpowiedzUsuńAle tragedia, szczerze współczuję.
OdpowiedzUsuńŁzy lecą mi ciurkiem jak czytam...jak niewiele potrzeba żeby była tragedia...staram sie cieszyć z życia ile mogę, ale czasem człoweik opada z sił, narzeka, marudzi a nie wie jakie nieszczęścia dopadają innych...
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam Twój tekst o tym tragicznym zdarzeniu i nie wiem co napisać..., zapalę światełko w domu. Jesteśmy bezsilni wobec takich nieszczęśliwych zbiegów okoliczności ... [*]
OdpowiedzUsuńdramat....
OdpowiedzUsuńNiewyobrażalna tragedia. Pozostaje tylko płacz z bezsilności.
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie bólu tego ojca......mnie by serce chyba pękło...
OdpowiedzUsuń:((((
OdpowiedzUsuńbędzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza:)