dzień dobry w czwartek :)

takiej aranżacji jeszcze nie było! bezkwiatowa. spożywcza. warzywna. od dawna chciałam takowej spróbować...

można? można!

dzisiaj użyłam osłonek metalowych, które kupiłam ostatnio w Ikei. obwiązałam je kawałkiem sznurka. w osłonkach, oczywiście w wodzie - liście karbowanej sałaty i cykoria.
wszystko na niedbale położonej ściereczce, również z Ikei. 

aranżacja, którą można zjeść, a jakże ;)

dzisiaj mało słów, dużo zdjęć. sandryna zabawiła się w modelkę :P jejku, kiedyś szyłam dziennie przynajmniej dwie torebki i do każdej robiłam sesję, z przebierankami. tyle, ze głowę obcinałam, hahaha :) dzisiaj miałam to również zrobić, ale w nosie to mam, piękniejsza nie będę :D

natomiast w roli głównej, wbrew pozorom nie jestem ja, a broszki. zrobiłam je wczoraj z kółeczek, jakie moja Szanowna na moją prośbę wykonała. szydełkowe, mega kolorowe broszki, takie super na wiosnę, prawda?

witajcie :)

dzisiaj pokażę przeróbkę śmiecia, którą zrobiłam już baaardzo dawno. 

bohaterem mianowicie jest stara skrzyneczka na klucze. była zepsuta i zniszczona, poza tym kompletnie mi niepotrzebna, więc aż prosiła się o metamorfozę.

rozłożyłam ją na dwie części. z jednej zrobiłam klimatyczną tackę/szufladkę na owoce i aranżacje. wystarczyło tylko ją lekko zeszlifować papierem ściernym i na narożnikach przykręcić takie śliczne, postarzane kątowniki, które możecie znaleźć w - Rustykalnych Uchwytach -

 pamiętacie moją sylwestrową aranżację na tej tacy? możliwości jest wiele, naprawdę :)

z drzwiczek zrobiłam ramkę na zdjęcie. również tutaj postarzyłam jej wygląd za pomocą papieru ściernego.

 z tyłu przyczepiłam sznurek do zawieszenia.

 miłego tygodnia, Kochani :*

dzień dobry :)

czy może być coś piękniejszego niż prezent w postaci kwiatów w środku zimy?! dla mnie nie :)

tydzień temu dostałam cudny bukiet moich ukochanych goździków, a że trzymają się do dzisiaj idealnie -

są bohaterem dzisiejszej aranżacji.

zwykły szklany dzbanek do herbaty, szydełkowe podkładki mojej Szanownej i gotowe!

witajcie :)

na sam początek ważna informacja - od dzisiaj mój blog ma własną domenę - sandrynka.pl :D 

po prawie pięciu latach istnienia wreszcie nastała ta chwila! 

ach, jakaż ze mnie profesjonalistka od dzisiaj, wow  ;)

co to ja chciałam dzisiaj pokazać? ano, zmiany nadkominkowe. 

pierwsze co musiałam zrobić, to odświeżyć ścianę, po poprzedniej dekoracji pozostały paskudne plamy. było śmiesznie w tym temacie, bo nie miałam ani kropelki farby, a kupować na taki skrawek było nieopłacalnie. więc do odrobiny białej emulsji wlałam trochę czarnej farby akrylowej i powstała mi matowa szarość. nie starałam się mega przy malowaniu, osobiście bardzo lubię takie niby niedbalstwo zamierzone ;)

 

aranżacja ściany jest bardzo prosta: drewniane puste ramy, moja półeczka z sita i turkusowa rama, którą oplotłam sznurem światełek choinkowych. nie trzeba ich chować na cały rok, jak widać. można z nich zrobić dekorację i jednocześnie klimatyczne źródło światła. 

 na kominku postawiłam wielki wazon z Bolesława, zdjęcie, porcelanowe proste tealight'y, pieniek z aniołkami i wiklinowe koszyczki. na dole tylko świece. jest prościej, jaśniej, wiosenniej, czyściej...

 dla porównania - tak wyglądało jeszcze przed świętami:

 miłego :*

jak pewnie dobrze wiecie, kocham rdzę, złom i metalowe śmieci. i najlepszym dla mnie pocieszeniem na zły humor jest wizyta w skupie złomu, gdzie wynajduję absolutnie cudne perełki (według mojej oceny oczywiście). wczoraj taką wizytę odbyłam i zakupiłam dwie rzeczy, płacąc za to całe 3zł. to druciany koszyczek i "diabelskie" widły, wszystko już gotowe, bo pordzewiałe, wystarczyło tylko umyć :)

oczywiście jeszcze wieczorem dokonałam małej rewolucji kuchennej, próbując znaleźć zastosowanie, 

a przede wszystkim miejsce na te skarby. i proszę, oto efekty:

z wideł mam boski wieszak na moją małą kolekcję desek do krojenia. żeby znaleźć na niego miejsce, pozbyłam się z tego kąta - taboretu, radia i kolekcji rdzewiaków. mam teraz za to kosz z warzywami, stojący na innym taboreciku, którego przemalowałam od razu na szarawe kolory. stalowy pojemnik wędkarski też tu pasuje, a na boku kredensu wiszą lampy naftowe. poprawiłam też grafikę z ptaszkiem, teraz jest  bardziej symetrycznie. na kredensowej półeczce wymieniłam kubki i jest chyba już wiosennie :) 

koszyczek zaś jest idealnym miejscem na kuchenne przydasie, prawda?

kocham takie szaleństwo zakupowe, wariatka ze mnie, ale pozytywna, a co! ;)

witajcie :)

i znowuż czwartek... przez te moje aranżacje tym bardziej widzę, jak czas szybko ucieka...

dzisiaj udowadniam, że nie potrzeba iść do kwiaciarni w okresie zimowym, by mieć co postawić na stole. wystarczy zerwać gałązkę z pozostałościami jesiennych liści, już w postaci mega zasuszonej i wstawić do czegoś ciekawego. u mnie to mój ulubiony wazon hand made - czyli oklejony szarym filcem.

ps. jeszcze trochę różności pozostało w zakładce Second Hand, więc zapraszam do buszowania ;)

miłego dnia :*