Kilka słów o... kobiecości :)
Wisława Szymborska - Portret kobiecy
Musi być do wyboru.
Zmieniać się, żeby tylko nic się nie zmieniło.
To łatwe, niemożliwe, trudne, warte próby.
Oczy ma, jeśli trzeba, raz modre, raz szare,
czarne, wesołe, bez powodu pełne łez.
Śpi z nim jak pierwsza z brzegu, jedyna na świecie.
Urodzi mu czworo dzieci, żadnych dzieci, jedno.
Naiwna, ale najlepiej doradzi.
Słaba, ale udźwignie.
Nie ma głowy na karku, to będzie ją miała.
Czyta Jaspersa i pisma kobiece.
Nie wie po co ta śrubka i zbuduje most.
Młoda, jak zwykle młoda, ciągle jeszcze młoda.
Trzyma w rękach wróbelka ze złamanym skrzydłem,
własne pieniądze na podróż daleką i długą,
tasak do mięsa, kompres i kieliszek czystej.
Dokąd tak biegnie, czy nie jest zmęczona.
Ależ nie, tylko trochę, bardzo, nic nie szkodzi.
Albo go kocha, albo się uparła.
Na dobre, na niedobre i na litość boską.
jakiś czas temu przypadkiem trafiłam na ten wiersz i od pierwszych dwóch wersów wiedziałam, że jest o mnie :) cały, absolutnie, od początku do końca. ktoś mógłby powiedzieć, że to przecież niemożliwe, że nie można być tak skrajnie poplątanym! a ja myślę, że to mógłby powiedzieć tylko mężczyzna ;) bo tak właśnie z nami jest - kobietami. są tak cudownie skomplikowane...
nie wiem jak Wy, dziewczyny, ale ja tam lubię to swoje skomplikowanie :)
kiedy byłam na studiach, miałam jakieś 21 lat, pewnego razu z kilkoma osobami siedzieliśmy w przerwie między zajęciami w jakimś ogródku barowym. pamiętam, jak dokładnie przy stoliku naprzeciwko mnie siedziała kobieta, na oko miała ze trzydzieści kilka lat. elegancka, w szpilkach, w sukience. była zjawiskowa. i nie mówię tu o tym, że była piękna, nie, była dość przeciętna. ale biła od niej tak czysta kobiecość, taka pewność siebie, dojrzałość i akceptacja, że nie mogłam od niej oderwać wzroku. ja, smarkata taka jeszcze, wtedy pomyślałam sobie - prawdziwa kobieta zaczyna się po 35 roku życia. dzisiaj, kiedy ten wiek skończyłam jakiś czas temu, z całą pewnością mogę powiedzieć - TAK, to absolutna prawda...
lubię siebie w teraz. kiedy byłam całkiem młoda, byłam jednym wielkim chodzącym kompleksem, potrafiłam się uczepić totalnej bzdury w swoim wyglądzie czy charakterze i przeżywać to tygodniami. zasklepiać się w skorupie nieśmiałości. fakt, przemianę przeszłam przeogromną w ciągu ostatnich piętnastu lat. już nie napinam się na swoje wady, akceptuję siebie w całości, wliczając w to odstające uszy, wadę zgryzu, skrzywienie kręgosłupa. nawet pokochałam swój długi, chudy, wiedźmowaty nos i najbardziej lubię focić się z profilu, a co! przecież to JA! nieidealna, ale ja! inna już nie będę, chyba żebym przeszła szereg operacji plastycznych (czego w życiu bym nie zrobiła ze strachu przed bólem, hehe). i owszem, czasem patrzę w lustro i mówię, łoo matko, tragedia! albo patrzę z mega zdziwieniem na kogoś, kto określił mnie mianem pięknej - what?! ale zerkam w to lustro drugi raz i sobie mówię, hmm, no dzisiaj tragedia, cóż, ale trudno, sorry, to sem ja ;) a innym razem (przy staranniejszym makijażu ;) mówię sobie, sandryna, jedziesz! a najczęściej głoszę, iż mam urodę dla koneserów i tyle ;) i naprawdę, to ogromna ulga mieć w sobie ten luz...
więc tego... z wyglądem dajemy sobie spokój, robimy to, co możemy, jedno odkrywamy, drugie zakrywamy, oko malujemy, bądź usta podkreślamy i wystarczy. bo kobiecość nie jest w wyglądzie, nie jest w tym, czy masz długie włosy, czy wystylizowaną czuprynkę na trzy centymetry,. kobiecość to nie duże, średnie, małe, jędrne czy obwisłe cycki. długie czy krótkie nogi, spódniczka mini, wielki dekolt czy czadowe biodra. prawdziwa kobiecość jest w Tobie, w Twoich oczach, Twojej świadomości. jest w Twojej sile, która jest ogromna, uwierz w to. nie zwalczaj siebie na każdym kroku, zaakceptuj to, co dała Ci opatrzność, geny, brak ćwiczeń czy czwórka dzieci, które urodziłaś. bo tylko akceptacja siebie pozwoli Ci na odkrycie, jak wspaniałą istotą jesteś Ty - Kobieto, z każdą twoją wadą, jaką w sobie widzisz. ciekawe zaś jest to, że najczęściej inni tych wad nie zauważają...
ewentualnie, noo, ewentualnie możemy pracować nad swoim charakterem... pff, wróć, nie wierzę w to, by człowiek diametralnie zmienił swoją naturę, nieee... inaczej, możemy popracować nad swoimi nawykami, sposobem patrzenia na życie i otaczający świat, nad emocjami i reakcją na nie. tak, to ważne i to można!
wszystko i tak przecież rozbija się o to, by odnaleźć w sobie spokój. poczuć szczęście i miłość. wcale do tego nie potrzeba tak wiele. otworzyć się, zaakceptować, pogodzić i do przodu, cokolwiek by się nie wydarzyło.
pamiętajcie, że każda z nas jest wyjątkowa, jedyna i niepowtarzalna,
w mikro i makro elemencie. gruba, chuda, mała, wielka, krzywa, prosta, wybujała, nikła, matka, żona, singielka, ta ze złamanym sercem i ta zakochana <3
więc od dzisiaj - pierś do przodu, plecy wyprost, w oczach - jestem super i naprzód!
ps. jest druga w nocy, zamiast na spanie, to mnie na coaching bierze...
ps. 2. mimo całej mojej akceptacji, zdjęcia mojej osoby są dość problemowe. nie cierpię tych z zaskoczenia, a jak cykam sobie sama, to wybieram jedno znośne z kilkudziesięciu. żeby nie było.
ps. 2. mimo całej mojej akceptacji, zdjęcia mojej osoby są dość problemowe. nie cierpię tych z zaskoczenia, a jak cykam sobie sama, to wybieram jedno znośne z kilkudziesięciu. żeby nie było.
dobranoc :*
7 komentarze
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPiękny wiersz Wisławy Szymborskiej :) Nie znałam go, ale naprawdę cudowny !
OdpowiedzUsuńNie na darmo znane są słowa "kobieta zmienną jest", "kobieta wszystko zniesie i pokona". Przyznam się jednak, że z akceptacją siebie to jakoś zawsze mam problem;/ Czasem jest czas jakiegoś wewnętrznego spokoju i wtedy samo to przychodzi a czasem ciężko popatrzeć na siebie i powiedzieć "jesteś wielka dziewczyno, idź naprzód". Ale ciągle pracuję:) Więc jest szansa, że opanuje tę sztukę:)
OdpowiedzUsuńJestem pełna podziwu dla Twojej osoby. Dobrze się wyzwolić z tych wszystkich ograniczeń. Im wcześniej tym lepiej. Ja mam prawie czterdzieści lat a jeszcze ciągle pracuję nad sobą by dojść do tego luzu, o którym napisałaś. I dodam jeszcze, że w bardzo podobny sposób się krzywdziłam przez wiele lat.
OdpowiedzUsuńPs. Ja też uważam, że jesteś piękną kobietą.
Witaj Sandrynko!
OdpowiedzUsuńJuż od dawna podczytuję Twojego bloga, zachwycając się Twoją mega-kreatywnością, ale dziś wreszcie napiszę to, co od dawna podziwiam u Ciebie stokroć bardziej: dziękuję Ci za Twój optymizm, dystans do życia i samej siebie. Masz ogromną empatię, otwarte serce i jakiś rodzaj mądrości życiowej, który niezmiennie robi na mnie duże wrażenie.
Ja , dobiegająca czterdziestki, zakompleksiona, matka czwórki chłopców właśnie dziś potrzebowałam przypomnienia, że jestem coś warta. Dostałam je od Ciebie Sandrynko i za to Ci dziękuję. Pozdrawiam :)
Marysia
No tak. teraz mam myśleć że jestem piękna a kilka dni temu mówiłaś że się nie zmieszczę w Twoją kiecę hahahaha!!!Tak zdecydowanie więcej poproszę tu takich postów, bardzo fajny! Aha..i szkoda że nie mogę Twego zdjęcia z zaskoczenia tu wstawić jak stoisz w kolejne po lody.
OdpowiedzUsuńFajnie, że się tak uzewnętrzniłaś, że masz do siebie dystans, którego(mimo 35 lat) brak mi.Każda chce być mądra i piękna, ale jak to w życiu nie można mieć wszystkiego i trzeba się cieszyć z tego co się ma, zawsze może być gorzej, co nie? :-)
OdpowiedzUsuńbędzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza:)