już w najbliższą niedzielę moje dzieci wyruszają na dwutygodniowy obóz zuchowy. to pierwszy raz dla nich, tak długi okres poza domem, do tej pory były to max trzydniowe biwaki.
to ciężka próba przede wszystkim dla mnie, bo tak naprawdę spierają się we mnie trzy osobne osoby:
- czy dzieci sobie poradzą, czy nie będą zbyt tęsknić, czy nic im się nie stanie, czy nie zmarzną, czy nie zachorują, czy nie złapią kleszcza, czy będą jadły, czy się nie zgubią, itp itd - wyobraźnię w tej kwestii mam przebogatą ;)
tutaj od razu polecam Wam post w tym temacie u Any-Blog - mnie zdecydowanie pomógł.
- dobrze, ze je wysyłasz na obóz, to próba i lekcja samodzielności, nowe znajomości, piękne wspomnienia, nowy etap w życiu, zabawa, radość, przygoda itp, itd.
- co ja ze sobą zrobię przez te dwa tygodnie??? co robić, czym zająć myśli, by nie fiksować się tęsknotą, co z długimi wieczorami pełnymi ciszy i pustki, bo nikogo nie będzie?
z ciekawości zrobiłam wśród swoich znajomych, posiadających dzieci, szybką ankietkę z pytaniem:
CO ZROBIŁBYŚ GDYBYŚ NIE MIAŁ W DOMU SWOICH DZIECI PRZEZ TYDZIEŃ?
wyniki w zasadzie nie były zaskakujące, chociaż nie do końca ;) kilka zabawniejszych propozycji też się znalazło. wybrałam najczęstsze, bądź najoryginalniejsze.
oto co można zrobić przez kilka/kilkanaście dni bez potomstwa:
1. można w tym czasie zrobić remont.
ta opcja wygrała, większość od razu o tym mówiła. można pomalować całe mieszkanie, albo zrobić coś w pokoju dzieciaków, żeby miały niespodziankę po powrocie.
2. można spać ile wlezie i kiedy tylko się chce. można nie wstawać do południa, albo wstać, zrobić siusiu i z powrotem wtarabanić się do łóżka.
3. punkt drugi łączy się z następnym, bo można leniuchować na maxa, można nie robić absolutnie nic, można nie odkurzać, nie sprzątać, nie myć garów, nie prać i nie prasować.
4. można nie gotować obiadów! w ogóle, bo po co ;) można jeść same niezdrowe rzeczy, bo przecież nie trzeba dawać dobrego przykładu. można nie jeść śniadań, albo jeść takowe w południe.
5. oczywiście można imprezować. wracać nad ranem, urządzać domówki, zapraszać mnóstwo gości.
6. co się z tym wiąże, można przeginać z alkoholem, nie mając nad sobą groźby konieczności na przykład nagłego nocnego wyjazdu z dzieckiem na pogotowie, bo coś tam się dzieje.
7. można wreszcie do woli cieszyć się swoim partnerem/partnerką. można przy pomnieć sobie co to znaczą randki, iść do kina, szykować się, jak na początku związku. można niespiesznie wracać do domu, nie martwiąc się, że niania tam już czeka niecierpliwie.
8. można iść na grzyby albo na ryby, urządzać sobie wycieczki, pozwiedzać w samotności, bądź we dwoje, nie dbając o edukacyjną stronę takich przedsięwzięć.
9. można słuchać głośno muzyki, jakiej się tylko chce, byleby nie wykończyć sąsiadów.
10. skoro już o głośności mowa, to... można uprawiać głośny seks! i wszędzie! w kuchni, w przedpokoju, na pralce, w świetle, w południe, nad ranem, przy szafie i na podłodze ;)
11. wracając na ziemię... można nadrobić zaległości w czytaniu bez wyrzutów sumienia, że my czytamy, a dzieci się nudzą.
12. na ten cały czas można zapomnieć o tym, że istnieje coś takiego w tv jak bajki :)
13. można zająć się sobą, iść na basen, do sauny, spa, na masaż, czy do siłowni. można się smarować maseczkami i robić na bóstwo.
14. można chodzić nago po całym domu :P
15. można w chwilach słabości rozpaczać i zalewać się łzami, nie ukrywając się przed dziećmi, bez potrzeby tłumaczenia się, dlaczego jesteśmy smutni???
hmm... kilka punktów nie dla mnie, bo wszystko to robię "mimo" dzieci, z innymi trochę będzie mi trudno, ale i tak mam duży wybór na najbliższy czas ;)