o czymś takim to ja marzyłam od ponad dziesięciu lat, kiedy w pobliskiej restauracji zobaczyłam witryny zrobione ze starych okien. nie było skąd jednakże takich wytrzasnąć, więc marzenie było tak długo uśpione.
aż do teraz <3 koleżanka zapytała mnie, czy chcę takie stare okno razem z ościeżnicą. łukowate na górze, cuuudne! oczywiście, że tak!
nie było to tak hop siup - ościeżnica taka duża, że do mojego auta nie miałaby szans wejść, po okno trzeba było jechać na pobliską wieś, musiałam opracować całą logistykę :) poprosiłam kolegę i któregoś razu zrobiliśmy sobie wycieczkę. okazało się, że okien jest kilka, wszytko osobno, więc co tam, nie myśląc, wzięłam to co pod ręką :)
nie mogłam się doczekać końca świąt, koncepcja na okno już dawno się skrystalizowała, więc ochoczo wczoraj się wzięłam do roboty. oczywiście, zamiast zadzwonić po pomoc, musiałam sama sama sama - wtargałam to wsio na czwarte piętro (mój kręgosłup mi dzisiaj solennie za to dziękuje :/).
naturalnie okazało się, że zabrałam skrzydła nie od tej ościeżnicy, więc co się wczoraj namęczyłam z zawiasami, to tylko moja głupota się zemściła, serio. dobrze, że jakoś się udało tak dopasować, że okno się zamyka i otwiera :D
problem to ja mam taki, że nie mam gdzie takich cięższych robót robić. więc odpadało opalanie i szlifowanie okna do drewna, trudno, wiedziałam, że muszę je pomalować. całą ościeżnicę umyłam, przyciemniłam woskiem i olejem. skrzydła pomalowałam farbą kredową Old White od Annie Sloan. wewnętrzne półeczki zrobiłam z nowych desek, które przycięłam na odpowiednią długość i również przyciemniłam.
witrynę zawiesiłam na ceglanej ścianie, na grubych kołkach, więc jest szansa, że nie spadnie ;) nie macie pojęcia jakie to jest ciężkie! makabra!!! zawieszanie tegoż na hakach było po prostu mordęgą.
w środku moje małe kolekcje - stare młynki, gliniane dzbanki i kubki kamionkowe. jestem nieskromnie rzecz ujmując, dumna i strasznie zadowolona. kolejna rzecz, którą wykonałam samodzielnie. tak. w życiu już nie założę normalnego związku, bo istnieje obawa, że każdy facet by miał przy mnie kompleksy ;) obym się myliła ;)
mnóstwo rzeczy już się z kuchni pozbyłam, a to jeszcze nie koniec. chcę tę przestrzeń trochę odciążyć, odświeżyć, więc to nie koniec zmian :)
zapraszam do sklepu, tam to wszystko jest do wzięcia - TUTAJ
do następnego zatem!