witajcie :)
dzisiaj będzie kompletnie nie w moim stylu, trochę sielsko, trochę słodkawo, bardzo niebiesko.
no tak, taka jest kuchnia mojej Szanownej :)
inspiracją do tego posta było to zdjęcie z Mojego Mieszkania:
kącik kawowy/śniadaniowy przy przechodnim kawałku ściany. mały stolik, dwa krzesła, więcej nie trzeba. u mnie nie ma na to kompletnie miejsca, ale stwierdziłam, że u Mamy się znajdzie, w przejściu pomiędzy kuchnią a pokojem.
oczywiście wszystko zrobione po kosztach, głównie z recyklingu.
po ściany przykręciłam drewniane drzwiczki meblowe, które znalazłam w swoich odpadowych zasobach. przemalowałam je na biało i dodałam odrobinę farby granatowej metodą suchego pędzla.
stary stolik prl-owski zyskał nowy wygląd przez zeszlifowanie blatu (by pozbyć się wysokiego połysku) i jego zaolejowanie, oraz pomalowanie nóżek na granatowo.
taboret tak samo.
półka na ścianie była w opłakanym stanie, leżała w piwnicy przeznaczona na opał, ale stwierdziłam, że może warto ją uratować. wystarczyło wyrzucić zdezelowane drzwiczki i całość potraktować odrobiną farby.
w zasadzie to wszystko. kilka drobiazgów z gąskami, koszyk z kwiatkami.
skrzynka warzywna też zyskała nowy wygląd - jak to zrobiłam możecie zobaczyć w cotygodniowym poradniku Seart'a - TUTAJ.
moja Szanowna zachwycona i to najważniejsze. a i mnie miło było podziałać w tak
innych klimatach :)
tak czy owak muszę kiedyś wkroczyć głębiej w kuchnię Mamy. jejuuu, ile ona ma tego wszystkiego naładowane, nawieszane, nie umie się pozbywać rzeczy kompletnie ;)
tak czy owak muszę kiedyś wkroczyć głębiej w kuchnię Mamy. jejuuu, ile ona ma tego wszystkiego naładowane, nawieszane, nie umie się pozbywać rzeczy kompletnie ;)
miłego dnia :*