już wyobrażam sobie śmiech pomysłodawcy tejże zmiany ;)
jak dobrze wiecie, nie boję się wnętrzarskiego ryzyka, ale ten projekt mnie naprawdę lekko przerażał...
kiedy pierwszy raz usłyszałam, żeby jedną ścianę w mojej kuchni przemalować na czarno, z miejsca zaoponowałam - przecież będzie ciemno!!! nie dowierzałam argumentom, że całość się uspokoi wizualnie, że moja "graciarnia" będzie należycie wyeksponowana i zniknie wrażenie przeładowania. że zrobi się fajny kontrast do drewna i do bieli kredensu i stojaka z mlecznikami. nie i nie.
dłuuuuuugo trwało, żebym dojrzała do tego pomysłu. zastanawiałam się wte i wewte, bałam się zaryzykować. jednak... potrzeba zmiany była większa. pomyślałam: raz kozie śmierć, najwyżej będę ratować malując z powrotem na jaśniejszy kolor - dzisiejsze farby pokrywają wszystko.
pół godziny malowania i mam czarną ścianę w kuchni.
moje wrażenie? zwracam honor, sprawdziło się wszystko, co słyszałam od dawna i całość zyskała na elegancji i szlachetności. teraz widzę, jak męczyła wizualnie niby betonowa, pomazana szara ściana...