dzień dobry :)
mam w swoim życiu jednego takiego człowieka, który patrząc na moje mieszkanie rzuca czasem uwagi typu: wiesz co, powinnaś to przestawić, to tu średnio wygląda, a jakbyś spróbowała tak czy inaczej? zawsze moja pierwsza reakcja to nadęta odmowa i dziesięć argumentów obalających takową propozycję.
a potem... przeważnie sama dochodzę do tych samych wniosków :P
tak było chociażby z czarnymi ścianami, ileż ja argumentowałam, że nie, że za ciemno, że nie u mnie, że to zły pomysł...
no, a teraz czarnych ścian ci u mnie dostatek ;)
kiedy usłyszałam, że moja śmietnikowa witrynka gubi się na kredensie, że jej nie widać, że powinna wisieć, to przyznałam rację od razu, jednakże przecież ja nie mam miejsca na ścianach!!!
ale wagę możesz przestawić, ona już się przez lata na lodówce opatrzyła. zamień z witrynką, którą zawieś na ścianie.
pierwsza reakcja? wiadomo: NIE! nie da się, nie będzie to dobrze wyglądać, nie chcę zakrywać ściany, jestem przywiązana do wagi na lodówce...
dużo czasu nie upłynęło od tej rozmowy i jak widać... przemyślałam sprawę. :P
oj, wciągniecie na górę kredensu tejże wagi, to był wyczyn, to skurczysyństwo ma z pięćdziesiąt kilo, jak nic! ale dałam radę, uff!
hmm, cała miedź w jednym miejscu. wiszącą witrynkę widać idealnie. owoce i warzywa mam pod ręką w skrzynce. jest inaczej, a na zmiany w kuchni miałam ochotę od kilku dni niezmierną.
no cóż, będziesz się oczywiście ze mnie śmiał, ale dzięki Daniel za inspirację ;) :P :*