Górskie Oderwanie...
wieczorne hello ;)
moim najlepszym sposobem na złapanie dystansu, relaks i oderwanie jest wypad w góry. nie są to jakies ogromne wyprawy, w górach mieszkam, daleko jeździć nie muszę, by znaleźć się na szlaku. odkąd miesiąc temu udało mi się zdobyć Śnieżkę, to jeszcze mocniej połknąłam bakcyla...
od kilku dni jestem w permanentnym stresie, martwię się bardzo o przyjaciela, który leży w szpitalu po bardzo poważnym wypadku motocyklowym i nic jeszcze nie jest pewne...
dodatkowo awaria w łazience, już kolejna, okazała się być poważna i kosztowna, i mam kilka tylko dni, by jakoś uciułać te "lewe" pieniądze.
musiałam przestać myśleć na chwilę, i całkowicie spontanicznie wyskoczyliśmy w górki.
pora późna, trzy godziny do zachodu słońca, więc to musiał być naprawdę szybki wypad ;)
miał być... miała być Przełęcz Okraj, może spacerek do Czech,ale...
tak blisko jest szczyt... na który dwa lata nie weszłam, nie dałam rady i zrezygnowałam w 1/4 drogi :D
czyli można? można!
i wiecie co? było megaaa warto, mimo że droga jest mordercza. czułam się przeczochrana przez nią wte i nazad. i nie dlatego, że wspinać się trzeba było strasznie bardzo. ale ogromny kawał drogi szło się po równi, niekończącej się, dłuuuugiej i przeokropnie niewygodnej dla nóg. bez końca. miałam dość, ale cofnąć się też nie miałam ochoty :)
Skalny Stół - 1281 mnpm - nasz cel - okazał się... cały we mgle. zero widoczności. przed sobą miałam o rzut beretem Śnieżkę, ale widzieć to jej nie zobaczyłam :D do tego mroźny wiatr urywający głowy, brr :D
za to powrót. to już hardcor był! mgła, coraz większa, zmierzch coraz bliżej, zero ludzi na szlaku. klimat niczym z Wichrowych Wzgórz. okropne, posępne, gołe, wychlastane wiatrem pnie drzew. księżycowy krajobraz i wielkie ptaszyska nad głową. brakowało wilków wychodzących z tej mgły, albo jakis zbłąkanych dusz potępionych :D faaaajnieeeeee! mega fajnie, trochę strasznie, ślisko i dość niebezpiecznie,a jeszcze ta groza przedwieczorna :)
rewelacja!
poza tym... zobaczyłam na żywo swój namalowany na ścianie las. prawie identyko :)
4 komentarze
Super tak sie oderwac ;) kocham gory! pozdrawiam i zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńO! My też ostatnio zaliczyliśmy wypad w góry. Jeden dzień (tylko), który wystarczył, żeby nabrać dystansu i jako tako się zregenerować.
OdpowiedzUsuńPrzesyłam dobrę myśli w stronę przyjaciela - jako motocyklistka rozumiem, bardzo współczuję i trzymam kciuki.
Dużo sił!
Też bym tak chciała :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam podobne wypady. Dzięki za wskazówki, już wiem że na taką wycieczkę dzieciaki powinny zostawić w domu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, piękne te nasze góry
będzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza:)