Mój Mały PRL :)
saturator...
urządzenie, które jest reliktem przeszłości i cudownym wspomnieniem z dzieciństwa. niezrozumiałą maszyną do tworzenia przepysznych napoi, niezrozumiałą dzisiaj, bo jak to tak, a sanepid, a higiena, a bakterie???
nie zliczę litrów wody z sokiem z saturatora, jakie wypiłam w dzieciństwie. ja praktycznie wychowałam się na Zamku Książ, gdzie pracowała moja ś.p. Babcia, która prawie codziennie zabierała mnie ze sobą. jako ciekawostkę zdradzę, że po tych wszystkich salach, gdzie teraz chodzicie i je zwiedzacie, za grubym sznurem, ja skakałam, leżałam na tych kanapach, sofach, bawiłam się wśród tych mebli, szukałam w szufladkach zaginionej biżuterii księżnej Daisy ;) pamiętam jak potem, w podstawówce szpanowałam, opowiadając o tym, co dla moich koleżanek i kolegów było nie do przeżycia - wejście za ten sznur odgradzający ścieżkę dla zwiedzających od eksponatów.
ach, rozrzewniłam się bardzo, bo naprawdę z Zamkiem Książ związane jest dla mnie to, co dla innych ulubione wakacje na wsi u babci ;)
ale, wracając do naszych baranów ;) pamiętam, że właśnie pod bramą zamkową stał pan z saturatorem. nigdy go nie ominęłam bez wypicia tego smakołyku. czuję ten smak na końcu języka, to niesamowite, że wspomnienia po kilkudziesięciu latach są tak wyraźne...
jak wiecie, klimat wnętrzarski PRL-u jest mi baaardzo bliski i bardzo przeze mnie lubiany. stąd moje próby odzwierciedlenia go w moim pokoju. mam wielką kobyłę meblościankę ;) mam cudny barek na kółkach. malutką szafkę-sejfik, no i trochę drobiazgów w tym klimacie.
plakat mnie zachwycił od pierwszego wejrzenia. nawet chwili nie spędziłam na wahaniu, to był błysk, jest idealny <3
co jeszcze udało mi się wynaleźć?
na przykład ten oto relikt, obowiązkowy w tamtych latach - drewniany listewkowy wielki wazon. Mama mi opowiadała, że w tym czymś przeważnie trzymało się sztuczne słoneczniki. mnie aż tak nie poniosło, zerwałam sobie trochę zielonego chwaściora na łące.
wreszcie, wreszcie wyprosiłam u mojej Mamy ten czarny telefon :) od lat go miała i w końcu namówiłam, by mi go oddała.
trochę kolorowego szkła, obowiązkowo:
świecznik kamionkowy w kształcie żółwika, wpisuje się. na barku, pod szkłem oczywiście szydełkowa serwetka, tak się kiedyś robiło :)
radio Śnieżka. działa, chociaż łapie tylko trzy stacje :D
mała kolekcja wazonów. raczej niemiecki produkt, ale pasuje:
część mojej czerwonej ceramiki i paterka, która udaje tamte czasy ;) za to potrójny, metalowy świecznik jest oryginalny, sprzed czterdziestu laty.
wiem, że grono wielbicieli nie jest duże. tym lepiej, jestem innna taka przecież ;)
to co, kawka? w czerwonym szkle i na blaszanej starej tacy w kwiaty?
miłego :*
5 komentarze
Czasy PRLu też są mi bliskie:))jestem zbieraczką starszych staroci ale szkło w kolorowe mazaje zbieram namiętnie:))najważniejszym okazem jest duża szklana ryba która stała w naszym domu na telewizorze:)))Twój kącik jest uroczy:))Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńJak u Ciebie pięknie..., lubię takie klimaty. U nas niedawno zbiła się czerwona cukiernica, taka jak Twoja zielona, nie mogę odżałować.
OdpowiedzUsuńPlakat fenomenalny, umarłam.Ten barek na kółkach, te szkła i serwety.Nie jesteś sama, bo pod tym względem jesteśmy identyczne-SIOSTRY PRLU;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten klimat - wszystko mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńCudownie uchwycony klimat tamtych lat,pamiętam że u nas w domu była identyczna czarna taca w kwiaty,szkoda że już jej nie ma.🙂
OdpowiedzUsuńbędzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza:)