O tym jak się wyspać najlepiej na świecie - czyli mój futon i konkurs dla Was ;)
dzień dobry :)
dzisiaj pogadamy o łóżkowych sprawach ;)
i w tym momencie widzę tę konsternację, z kim, jak i dlaczego :P
nieee, pogadamy o tym, na czym.
na czym spać, by się wyspać, by rano czuć się cudownie i tylko czekać, aż nastanie wieczór...
bo ja tak od dwóch tygodni mam... <3
o japońskim futonie tak poważniej zaczęłam myśleć po tym, jak już chyba czwarty raz przeczytałam książkę Joanny Bator - Purezento. kocham tę książkę. ilekroć mam jakiegoś cięższego doła, złamane serducho, czy poczucie braku równowagi - wystarczy, że zagłębię się w tę powieść. ona mi wszystko prostuje. pociesza i napełnia wiarą.
japoński futon. czyli w 100% ekologiczny, mega wygodny, idealny materac do spania.
po jakimś czasie naprawdę zaczełam fiksować na jego punkcie. zwłaszcza, że posiadałam zwykłą, rozkładaną sofkę, która do spania nie nadawała się wcale - rano mój kręgosłup tak mnie bolał, że to był koszmar. ale cóż, nie mam dużo miejsca, nie mam osobnej sypialni, nie mogłam mieć dużego łóżka sypialnianego.
pomyślałam, że zwijany futon to jest rozwiązanie idealne dla mnie.
interesując sie tematem futonów trafiłam na firmę Słodkich Snów w Zapomnieniu.
okazało się, że właścicielka prowadzi również agroturystykę w pięknym miejscu, oddalonym od mojego miasta tylko o 30 km :) mało tego, w domu nie ma ani jednego zwykłego łóżka, są tam same futony!
naturalnie natychmiast się tam udałam. chciałam pomacać, dotknąć, usiąść, położyć się i naocznie przekonać się, że futon to takie wow.
W Zapomnieniu to przepiękne miejsce, jeśli szukacie miejsca na weekendowy wypad na przykład, to zachęcam. dom jest stary, genialnie odnowiony, w stylu scandi z elementami vintage. no i wyróbować futon to jest coś, obiecuję, sami zobaczycie po jednej nocy...
nie będę tu wnikać w techniczne opisy futonu. wszystko możecie wyczytać na stronie firmowej TU.
ja opowiem o swoich odczuciach po dwutygodniowym testowaniu futonu.
ja opowiem o swoich odczuciach po dwutygodniowym testowaniu futonu.
zależało mi na tym, by można było futon składać w jakby kanapę. właśnie z powodu miejsca, którego mam niewiele. wiedziałam też, że położę materac bezpośrednio na podłodze, nie chcę żadnych podestów.
i tak w sumie to ja mam trzy materace - dwa futony sprężyste, średniotwarde - możecie o nch poczytać TU
każdy z nich ma ściągany pokrowiec, którego kolor można sobie wybrać. ja wybrałam ciemnoszary, z grubej bawełny. zapinany jest na zamek, a wzdłuż dłuższego boku ma troczki, by związać ze sobą dwa materace i mieć wygodne, duże łóżko.
na te ciemnoszare futony mam położony tzw futon podróżny. o nim możecie poczytać TU
dzięki temu mam wysokie łóżko. natomiast spokojnie można się wyspać na pojedyńczym futonie sprężystym, jak i na tym cieńszym, podróżnym.
ale do rzeczy!
jakie są moje odczucia?
najprościej mówiąc - jestem zakochana!!!
serio, kocham swój futon. nigdy w życiu nie spałam wygodniej, a wiele łóżek wypróbowałam. samo uczucie jak się położysz na tej powierzchni jest takie, jakby się człowiek kładł na chmurce, dokładnie odwzrowuje każdą krzywiznę ciała, dopasowuje się do kształtów idealnie. a jednocześnie nie jest zbyt miękki, nie zapada się, mam wrażenie jakby futon po prostu ze mną współpracował...
moje koty nie schodzą z futonu. śpią na nim całymi dniami.
każdy znajomy, który mnie odwiedza, siada na futonie i potwierdza, że to mega wygodne.
ja nie mogę się doczekać wieczoru.
wiem, możecie myśleć, ze przesadzam, ale nie. takie naprawdę mam zdanie. love go i koniec kropka.
wiem, możecie myśleć, ze przesadzam, ale nie. takie naprawdę mam zdanie. love go i koniec kropka.
nie pamiętam już bólów kręgosłupa, poważnie. a z tym naprawdę miałam problem - moje skrzywienie kręgosłupa jest znaczne, i bez niewygodnego spania mi dokucza.
poza tym - ekologia. dla mnie to bardzo ważna kwestia. a futon to 100% ekologiczne, naturalne materiały i wykonanie.
skoro już dotrwaliscie do końca tych zachwytów i zdjęć, to mam coś dla Was :) na moim facebook'u TUTAJ, od dnia dzisiejszego mam dla Was konkurs, w którym możecie wygrać futon podróżny! zapraszam serdecznie, spróbujcie szczęścia :)
7 komentarze
świetnie napisane, grunt to dobry humor i miły dzień pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTeż chcę ! Muszę mieć ! Już urabiam męża :)
OdpowiedzUsuńNo i stało się! Udało się jej zaciągnąć mnie do wyra! Szok, niedowierzanie, zdziwienie, konsternacja!
OdpowiedzUsuńNo tak, to się musiało tak skończyć. Pokazywała już dotąd, i to, i tamto. Bywały tematy kuchenne, salonowe, ognólosypialniane. Zaproszenia na kawę, na ciastko, na jabłko, na transfer przy pomocy nitro. Do gara pozwalała zaglądać, w torebkę filcowaną damską, co to żaden normalny chłop nie pomarzyć nie może. A teraz to! Prosto w pościele, w pielesze, w poduchy, w luźno porozrzucane tekstylia wciągnęła. I te teksty o chmurkach, o ciała krzywiznach, kształtach. O miękkościach, sprężystościach, złamanym serduchu. A tu - zobacz - tak boli jak się krzywo położę. I że ciemno, prawie noc, czy inny jakiś Bator. Mamienie, by tylko czekać aż nastanie wieczór i rano czuć się cudownie... I na domiar złego te wszystkie nieprzyzwoitości o wiązaniu trokami. To uspokajanie, że spoko, że nic takiego, że koty to całymi dniami leżą. Te sielskie nawiązania literackie, że taki - spójrz - oto futonik mam pod lasem - siądź gościu, a odpocznij sobie. Tak mężczyznę omamić, zagadac, okręcić sobie wokół postu, wykorzystać (do komentowania) i na łasce, czy niełasce blogspota porzucić. I ani nie zadzwonić, ni nie, choćby małego sms-ka. Ani wpaść, po drodze, przypadkiem niby. By półgębkiem się odezwawszy i półdupkiem na krześle przycupnąwszy, nawpółzimnego espresso z włoskiej kafetiery, pospołu ze skondensowanym mlekiem, wprost z mlecznika (wzór Fryderyka) nieśpiesznie chlipnąć. Nic!
I co? Zapytacie jak było?
A no normalnie: naturalnie, 100% ekologiczne, zarówno w materiałach, jak i w wykonaniu. Mogę się, co najwyżej sianem wypchać i na "gęboksiag" spływać. Konkursowo i podróżnie: spadać na palmę futony prostować. I nie liczyć, że się odezwie, wpadnie, pogada ...
Kuzyneczka...
Ja się żonie poskarżę!
(A pościk - bomba! Nie powiem...)
uwielbiam Cię mój Szwagrze Cioteczny, absolutnie :) ;) :D
Usuńja Cie namówię na tego fejsbuka, bo takimi komentarzami byś tam zrobił absolutną furrorę :)
A swoją drogą, to ja bym chyba taki futonik chętnie wypróbował ...
OdpowiedzUsuńJa nie wiem, ja się nie znam. Ja sobie z smartfonem nie radzę. On pisze coś innego, niż ja mu kazałem. Ja sam już nie wiem, czy to ja taki kąśliwy, acz aspirujący do błyskotliwego. Czy on taki strasznie "Smart". Ja się zastanawiam, za każdym razem, czy to ja pisałem, jak się już opublikuje. Bo tam byk na byku, bysiora pogania zazwyczaj. Czegoś brak. Czego innego nie było, a jest. I mam przekonanie, że jak wcisnąłem guzik "publikuj", to tam coś innego było do opublikowania.
OdpowiedzUsuńTo ja się jeszcze mam z dodatkowym ryjem - choćby i książkowym - przechrumkiwać? O nie!
Co to to nie! Tak, że "gęboksiąg" mi nie grozi ...
Hej, a jak dbasz o swoje futony? Czytałam, że trzeba je regularnie wietrzyć. Musisz mieć sporo roboty z 3! Jak to u Ciebie wygląda? Pozdrawiam zaintrygowana!
OdpowiedzUsuńbędzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza:)