Szalony Wyjazd i Morskie DIY ;)
hello :)
piątek popołudnie, odwożę dzieciaki na dworzec, gdzie zaczynają swój weekendowy zlot harcerski. wracam do domu i zaczynam myśleć. co będę robić do niedzieli?
i nagła myśl! morze! chcę natychmiast nad morze.
zobaczyć, posiedzieć ze dwie godziny i wrócić z powrotem...
ta myśl mnie opętała totalnie. ostatni czas miałam średni udany, wiedziałam, że nic tak mi nie przywroci równowagi, jak morze. od zawsze tak mam, że morze działa na mnie magicznie :)
jak postanowiłam, tak zrobiłam. wstałam o czwartej rano, o piątej ruszyłam w drogę, by o jedenastej wejść na plażę.
550 km ;)
powiem jedno. było baaardzo warto.
odwiedziłam dwie plaże, w tym jedną, moją ukochaną, dziką, całkowicie pustą.
nie było żywej duszy,
to było fantastyczne...
zabrałam ze sobą jedną z Ziarnuszek, by zrobić jej klimatyczną sesję foto:
jeśli będziecie w Ustroniu Morskim, polecam, wpadnijcie do Skansenu Chleba. świetne jedzenie, moja zupa rybna była genialna, a pajda chleba ze smalcem obłędna. a ceny w ogóle nie nadmorskie ;)
na koniec zajrzałam do portu w Kołobrzegu, gdzie idelanie trafiłam, gdyż odbywał się tam Targ Solny, czyli ogrom rękodzieła, staropolskich obyczajów, strojów, biżuterii, jedzenia i wyrobów z drewna.
późnym wieczorem, w drodze powrotnej mijam Polskie Rio, czyli Świebodzin. oczywiście zboczyłam, by podejść pod sam ten pomnik i sprawdzić z bliska, jak to wygląda. szczerze? imponujący i piękny :)
to było cudowne kilka godzin, nasyciłam oczy, zrelaksowałam się, złapałam balans, wyczyściłam umysł. wróciłam z ogromnym powerem do działania i o to mi chodziło.
na pewno powtórzę to wariactwo niebawem ;)
ale, ale.
nie wróciłam z pustymi rękoma ;)
choć nigdy nie kupuję nad morzem pamiątek, bo ogrom chińszczyzny kłuje me oczy, zawsze zwożę sobie patyki z plaży.
tym razem od razu miałam na nie pomysł.
wszystkie patyki przycięłam na tę samą wysokość
pomagając sobie gumką recepturką, złożyłam je w dużą kiść
gumkę zostawiłam, zasłoniłam ją kawałkiem starego skórzanego paska, którego przymocowałam z tyłu za pomocą dwóch wkrętów
'
i gotowe! prosta, a efektowna ozdoba z patyczków
do następnego ;*
3 komentarze
Ja bym poszła w takiej sytuacji w góry. Ty masz blisko. Ja w sumie też.
OdpowiedzUsuńFajna historia z wyjazdem:) Super, że się udało.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia i świetna ozdoba z patyków. Śliczne i gładziutkie:)
Serdeczności:)
Marzy mi się taki reset, tylko na mnie góry tak działają jak na Ciebie morze. Świetnie że pojechalaś, świetnie że mózg czysty. Obym i ja kiedyś się odważyła tak pojechać
OdpowiedzUsuńbędzie mi miło, jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza:)