kiedy chcesz zrobić łóżkową fotę i nagle okazuje się, że nie masz żadnej klimatycznej tacy, to znajdujesz kawałek stareńkiej, odrapanej deski i wyrzynasz sobie takie cuś ;)
witajcie :)
jak wiecie, od kilku lat mamy w domu drewnianą choinkę, zawieszaną na ścianie. z powodu braku miejsca, z powodów ideologicznych (żywej nie kupię za chiny ludowe, a tych w doniczkach nie mam potem gdzie przesadzić) i estetycznych (sztuczne mi się raczej nie podobają).
co roku staram się ją troszkę inaczej ubrać. były już ozdoby w kolorze miedzianym, były prl-owskie bombki i inne.
w tym roku stanęłam przed nowym problemem - brak wolnej ściany :D serio :D nie miałam gdzie powiesić choinki :D dramat.
do tego jakoś mi się znudziła juz taka wisząca, więc...
złapałam wyrzynarkę, wkretarkę i w godzinę powstała całkiem nowa odsłona drewnianej choinki :)
choinka na pniaku, a jakże :D
po raz pierwszy też choinka stoi w kuchni, myślę, że tu ten nadmiar drewna wygląda najlepiej :)
światełka, szydełkowe gwiazdki i drewniane dodatki, nic więcej.
a na czubie kawałek zardzewiałej blachy w formie choinki, nawet nie wiem, skąd to mam ;)
na stole kilka drobiazgów świątecznych:
i tyle :) bez nadmiaru, bo nie lubię :)
dzień dobry w grudniu :)
zaczynamy adwent, zaczynamy przygotowania do świąt.
oczywiście dla mnie co roku pierwszym działaniem jest stworzenie kalendarza adwentowego
i świecznika adwentowego.
w tym roku stawiam na prostotę i recykling.
tegoroczny kalendarz skonstruowałam na wielkiej gałęzi, którą wiosną przywiozłam znad morza.
paczki zawinęłam w papier do pieczenia. numerki zapisałam na drewnianych zawieszkach.
świecznik to już całkowicie recykling. cztery nieduże świece, stary kubek emaliowany, sznurek, wydrukowane i poprzypalane cyfry.
to już siódmy nasz kalendarz adwentowy...
w środku słodycze i małe niespodzianki.
bardzo lubię ten czas, kiedy przed szkołą, codziennie, dzieciaki szukają odpowiedniego numerka
i potem gorączkowo rozpakowują niespodziankę <3
a kalendarze z poprzednich lat wyglądały tak:
jak będzie za rok?
:)